wtorek, 8 marca 2016

forma

Mnie też drażni zdrabnianie imion w wielu sytuacjach. Co innego mówić Gosia na Małgorzatę, to jest OK, ale "Gosieńka" to już mnie śmieszy. Natomiast nie znam żadnej Katarzyny, do której osoba będąca z nią na "ty" nie mówiłaby "Kasiu", forma "Katarzyna" jest używana tylko razem z "pani Katarzyna" a i tak często jest "pani Kasia".
Nie znałem tego "opa/oma" - z czego to pochodzi ?
A przy okazji - czy możesz jako najwyraźniej "Ślązoczka" wyjaśnić określenie "Hanys" ? Skąd się wzięło, kogo dotyczy, czy ma znaczenie dobre czy złe ?  Wszystko zalezy od pokolenia, regionu, kulturowego backgroundu i mentalnosci.
Np. na G.Slasku jest sie dosc szybko na "ty", ale wsród swoich, Slazaków lub "slaskopachnacych". W innym przypadku jest sie zdrowo zdystansowanym (jest tzw.rezerwa), a gdy osobnik przekonuje, to relacja staje sie tym bardziej bezposrednia, a co wazniejsze: bardziej "zazyla" w sensie dlugotrwala i ze "da sie obciazyc" (wytrzyma ciezar róznych ciezkich prób).
My znamy wprawdzie jeszcze subregionalnie, choc raczej z opowiadan "starzyków", staraforme, "opa/oma zrobi" itp., ale ta forma to (prawie ze) historia i ma/miala zupelnie inna funkcje.
Slazak-autochton jest na wiele spraw i zachowan, znanych w Polsce, a pochodzacych np. ze strefy ruskiego zaboru, po prostu alergiczny: maly przyklad - (przedwczesne albo/i przesadne) zdrobnianie imion osób znanych tylko "po znajomemu". Do >bliskich< przyjaciól owszem: Francik, Zeflik, Rudi, Truda, Renatka itd. Wiec taki kolega w pracy, taki tylko "biurkowy sasiad", który napada czlowieka swoim "Basienko,Romeczku,Berciku", strasznie irytuje i odpycha. Tego nietutejsi, chocby nawet po latach, nie rozumieja i nie czuja. Druga rzecz, która jest w naszych uszach/duszach zgrzytem, to (nadmierne) uzywanie wolacza w przypadku imion.  "Wyrażamy Ci, drogi jubilacie, naszą przyjaźń i naszą miłość do Ciebie...";
"Przy Tobie, Najjaśniejszy Panie, stoimy i stać chcemy...";
"Przybyłeś do nas, umiłowany Ojcze...".>>
No, to akurat bujda na resorach, w tym sensie, że nie jest żaden polski wymysł. Wystarczy wspomnieć zwroty po łacinie typu: "laudamus TE", "adoramus TE" i inne wszelkie "Tibi" "Tua", używanych w stosunku do Boga. W tego typu UROCZYSTYCH zwrotach, wręcz nieco teatralno-oficjalnych (bez pejoratywnych skojarzeń), zwracanie się per "Ty" jest powszechne w bardzo wielu językach. Nie ma to nic wspólnego ze zwracaniem się per "Ty" w zwykłych relacjach społecznych.  Forma zwracania sie w 3-ciej osobie jest sztuczna i wręcz groteskowa.Rozpowszechniła sie w stosunku do ludzi dorosłych lub wręcz dojrzałych,których nie chciano honorować formą pan/pani np"Niech Kowalowa to załatwi",zwłaszcza do czasów powojennych.Pokutuje w zwracaniu sie do starszych krewnych w niektórych drobnomieszczańskich środowiskach.Na Słowacji,gdzie byłam nauczycielką w gimnazjum,uczniów ostatniej klasy traktowano przez "wy",co jest formą oficjalną.Od 18 roku życia obywatel ma prawo być honorowany formą oficjalną,chyba,ze sam zadecyduje inaczej.


treść i forma

W Polsce zwracajac sie do doroslej osoby mowimy ty lub pan. Jest wiec przy kazdym zwrocie pan co brzmi raczej sztywno lub ty co sprawia zmiane tonu na bardziej spolfalajacy. Co nie kazdemu odpowiada, gdyz te forme uzywa sie w rozmowach jezykiem potocznym nie literackim. Nie ma formy posredniej wy. Na przyklad w jezyku francuskim czy rosyjskim istnieje forma wy, ktora mozna uzyc polaczona z imieniem lub bez. Obojetnie czy jest to forma ty czy pan szacunek do rozmuwcy obowiazuje. Tymczasem, są to zwykli ludzie, trochę więcej wiedzący o tym jak działa ludzki umysł, może nawet dużo więcej niż przeciętny człowiek, ale weźmy pod uwagę, że obszar tego co wiadomo, w każdej nauce, jest mikrusią częścią tego czego nie wiadomo. Ponadto psychologia dla psychologa (i nie tylko) jest nauką specyficzną, o tyle, że przedmiot jej poznania jest w pewnym sensie jednocześnie podmiotem, poznajemy NASZ i SWÓJ ludzki umysł, dlatego jest to bardzo trudne do zastosowania u siebie, bo wszystko co dotyczy nas samych jest niesłychanie nasycone emocjami, subiektywizmem, kompleksami, obronami. Psycholog naprawdę często się myli i (jeśli jest człowiekiem mądrym) uczy się na własnych błędach przez całe życie. Z podobnych powodów nie psychoterapeuta nie może się sam terapeutyzować i musi mieć kogoś kto obiektywnie ocenia jego pracę z pacjentami (superwizja), nie może też leczyć rodziny i znajomych. Jak często w Polsce, wszystko jest odwrócone na głowie, a forma przeważa nad treścią.
Czysta dulszczyzna!
Wszyscy się obrażają, ze ktoś śmie ich tykać i nikt się nie zastanawia skąd miałoby się niby brać prawo do lekceważenia drugiej osoby, gdy jest się z nią na ty!
Przecież jeśli tykanie ma być oznaką przyjaźni, to powinno się tym bardziej szanować osobę, z którą się tyka.
Czyżby Polacy gardzili przyjaciółmi? Odnosi się wrażenie, że tak.

Profesor uniwersytetu, który domaga się zwracania do siebie per pan, a sam traktuje studenta - dorosłą osobę - per ty, jest po prostu źle wychowany, ma zbyt wygórowane pojęcie o sobie i nie okazuje szacunku studentowi.
Starsza pani, która zwraca się do młodzieży "niech zrobi", "niech przyniesie", najwidoczniej dożyła późnych lat nie nabywszy nigdy wystarczająco kultury osobistej dla zrozumienia, że szacunek należy okazywać każdemu, nie tylko starszym od siebie.
Pan Haman zwolnił młodych pracowników, którzy nie dorośli do zrozumienia różnicy między swobodną i przyjazną atmosferą w pracy a lekceważeniem zwierzchnika.

Piękno języka polskiego polega także na tym, że jest zawsze możliwe okazanie pełnego szacunku drugiej osobie nawet zwracając się do niej per ty:
"Wyrażamy Ci, drogi jubilacie, naszą przyjaźń i naszą miłość do Ciebie...";
"Przy Tobie, Najjaśniejszy Panie, stoimy i stać chcemy...";
"Przybyłeś do nas, umiłowany Ojcze...".